wtorek, 25 października 2011

Masa solna pierwsze kroki, czyli misie i kwiatki gryczanki

Właśnie skończyłam kleić misie i kwiatki gryczanki z masy solnej. Takie w skromnej tonacji, naturalne, umownie zwane przez nas "eko". Niewiele potrzeba by samodzielnie wykonać takowe cudaczki i nawet osobie, która nigdy nic nie ukleiła z masy solnej nie powinny sprawić problemu. Doskonale pasują do naturalnych ozdób, cynamonu, suszonych plastrów pomarańczy, szyszek.

Postaram się podpowiedzieć Wam, jak najprościej ukleić takie ekosolanki.  







* Wyrabiamy masę według przepisu który znajdziecie TUTAJ, lecz wygodniej będzie wyrobić nieco suchszą masę niż do klejenia aniołków, dlatego też bierzemy mniej wody (jakiś 1,5 - 2 cm. od brzegu szklanki). Ilość wody jest zależna od rodzaju mąki, więc ciężko mi jest podać Wam co do kropelki.:) Masa nie powinna zostawiać śladów na dłoniach, musi być gładziutka i aksamitna, a przy rozwałkowywaniu nie powinna "pękać". 

* Rozwałkowujemy masę na grubość mniej więcej 5 mm. Oczywiście pod spód podsypujemy mąki, inaczej nie odkleimy misia od blatu:D




* Wycinamy misie i kwiatki... W środeczkach kwiatków robimy palcem delikatne zagłębienie





* Miejsca, które będziemy wyklejać kaszą bądź gorczycą delikatnie smarujemy wodą, przy wbijaniu ziarenek w masę można pomóc sobie patyczkiem





* Możemy robić różniaste wzorki z kasz, począwszy od żółciutkiej kaszy kukurydzianej, a skończywszy nawet na anyżkowych gwiazdkach, czy też pestkach dyni, ładnie wyglądają aniołki na choinkę - z tak właśnie zdobionymi sukienkami, może zdążę zrobić :)




* Gdy już są gotowe, wkładamy je do piekarnika, najlepiej na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, i suszymy w temperaturze nieprzekraczającej 75 stopni (ja suszę z termoobiegiem). Po  chwili (jakiś 12 minutek), gdy zauważymy, że końcówki "ciasteczek" delikatnie się wywinęły, a na powierzchni utworzyła się delikatna skorupka, odwracamy je na drugą stronę, dzięki temu ciasteczka będą idealnie płaskie:D...  (Niestety nie mam zdjęć suszących się "gryczanek")




* Gdy spodnia strona również trochę podeschnie, będzie można układać ciasteczka jedno na drugim...



* Po wysuszeniu masę wystarczy polakierować i gotowe:)


Te misiaki suszące się w piekarniku zostały zupełnie inaczej udekorowane, ale o tym przy następnym poście. Zachęcam do zabaw z masą solną, samemu można stworzyć niepowtarzalne ozdoby na choinkę, a święta tuż tuż :)
Dziękujemy za wszelkie komentarze i ślady odwiedzin, odpowiadamy z poślizgiem, ale zapewniam, każdy z nich cieszy nas niezmiernie.
Niedługo będziemy mogli zaprosić Was na MooNatowe Candy, cukiereczek już się piecze:), a do osoby z grona obserwujących poleci świąteczna niespodzianka, ino jeszcze nie mogę się zdecydować która :D

Pozdrawiam Was serdecznie

*** Miłego klejenia :D *** 



*

poniedziałek, 17 października 2011

Miłe różności od Neilii i Prządki


Spotykają nas miłe różności i to w takiej ilości, że nie jesteśmy w stanie otrząsnąć się z euforii. A powody do takiego stanu ducha są przecudnej urody i mile łechtają zarówno oko i zmysły człowiecze, jak i ego, które w tym człowieku pomieszkuje i bardzo lubi być smyrane… ale po kolei: 

Jakiś czas temu ustawiliśmy się w kolejce do cudnej,  koralowo-lawowej, energetycznej bransoletki, którą stworzyły sprawne rączki Neilii. I ku naszemu zdumieniu Lenka, śliczna blond kruszynka wylosowała „moonatową” karteluszkę. Osobiście nigdy nic nie wygrałam i do wszelakich losowań staję w kolejce bez wiary i nadziei, tym zdziwienie i radość była większa. Oj… tej radości było co niemiara, zważywszy na fakt, że te pięknej barwy korale uśmiechały się do nas tak szeroko, a mały domek połyskiwał niczym dobra wróżba na przyszłość. I faktycznie bransoletka jest magicznym talizmanem, ale o tym opowiem Wam, jak już wszystko będzie w tej kwestii (siły, energii, domu i swojego miejsca na tym pięknym świecie) jasne i klarowne. Dostaliśmy również sznureczkowy, bransoletkowy bonusik, śliczne drewniane serduszko, karteczkę i list (prawdziwy)!!! 
Nie dziękujemy, aby nie zapeszać, ale uściskujemy mocno i ślemy w stronę darczyńcy tornado ciepłych myśli.









 
A miłe i przyjemnie łechtające MooNatowe ego spotkało nas zupełnie niespodziewanie i spłynęło z Przędzalni Rozmaitości

 
Pani tego blogowego świata obdarowała Nas wyróżnieniem i bukietem ciepłych słów. Dziękujemy:* to takie krzepiące i motywujące do dalszych działań, a nam się przydaje czasami takowa marcheweczka, bo mamy udomowione lenie w zagrodzie, które pozwalają sobie czasami rozpanoszyć się aż nadto…



Jak już pewnie wiecie, z owym wyróżnieniem łączą się pewne powinności: na ten przykład „obnażenie się werbalne” w kilku punktach ( co oczywiście uczynimy, ino z czasem) jak i wytypowanie kilku blogów, które są dla nas wyjątkowe. Oj, nad tym głowiłam się srodze i mimo szczerych chęci, nie jestem w stanie wskazać „Tych Naj”. Wszystkie blogowe światy do których z przyjemnością zaglądamy i które mamy podlinkowane na pasku bocznym są warte obsypania ich mnogością wyróżnień. Bo inspirują, bo zachwycają, bo odsłaniają rąbka tajemnicy, bo są pisane przez utalentowanych ludzi o kolorowych duszach… I jak tu wybrać? A do ilu blogów jeszcze nie znaleźliśmy drogi… 
Cóż, moi drodzy, obsypuję Was dzisiaj wyróżnieniami zbiorowo :D i każdego z osobna i wiedzcie, że zaglądanie do Was jest dla mnie formą miłego relaksu…



Szkoda, że na takowe relaksowanie się nie mogę poświęcać więcej czasu :(



*Pozdrawiam serdecznie* 
    

czwartek, 13 października 2011

Pean pochwalny na cześć Loluni

Koniecznie muszę pochwalić się prezencikami, które dostałam od pewnej utalentowanej osóbki:) Właściwie takowych ślicznych i radujących duszę wytworków rąk niespokojnych mam już sporą kolekcję i to od kilku blogowych, przesympatycznych duszyczek. Tak sobie myślę, że od czasu do czasu, "na raty" będę odsłaniać i prezentować owe tworki jednocześnie zapraszając Was do popodziwiania ich. Zacznę sobie od  Czarnej Loli , która to z niepohamowanym entuzjazmem systematycznie obdarza mnie pięknymi różnościami, rączęta ma złote i talentów co niemiara. Na ten przykład szydełkuje, koralikuje, sutaszuje, wilkinuje, misiuje, świetnie prowadzi auto i jest z wszech miar uniwersalna, bo nawet śpiewać potrafi. Co tu dużo gadać, zobaczcie sami, co też takiego znajduje się w mojej kolekcji rodem z CzarnoLolowego  "po godzinach"...

I tak obdarowana zostałam takimi oto kolczykami:













 A do tulenia mam misia Lucjana, który czasem spełnia się jako podusia


i pochodzi z zacnego rodu Misiów Patysiów 
  


Ech... mimo tego, żem tak obficie obdarowana to i tak nie omieszkałam zapisać się na Candy u Czarnej Loli, tak ta moja miłość do ozdóbek mną bezwiednie rządzi:)  Jeśli ktoś ma ochotę wziąć udział w zabawie, to zapraszam:


Klik w banerek 





  
*** Miłego i twórczego weekendu ***

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...