Jesteśmy i dzieje się, choć na naszych blogach cicho jak makiem zasiał, życie toczy się nam w zawrotnym tempie. A to cudnie energetyzujące warsztaty w Centrum Kultury, na których to dzieciaki uczyły mnie jedzenia pałeczkami, mimo iż z założenia to ja miałam uczyć je pleść "cuda wianki" z papieru, ale skoro rurki są podobne do pałeczek, to już wiecie sami :) A to poszukiwania domów dla porzuconych zwierzaków, bo głowa i serducho zaprzątnięte tymi czterołapnymi smutkami, aż dnia brak. Na szczęście jest nas dwoje, więc i pracownia powolutku zapełnia się świątecznymi ozdobami, a Norbert uplótł i ozdobił już pierwsze tegoroczne koła na Boże Narodzenie. Natychmiast ochrzciłam je kukuwiankami lub zegarynkami, kto miał zegar z kukułką natychmiast będzie wiedział skąd mi się to wzięło :)
Miłego poniedziałku :)
***