Aby troszkę oderwać się od "woskowanych" pisanek i niejako urozmaicić sobie pracę postanowiliśmy wykorzystać kilka drewnianych szkatułek, które cierpliwie leżakowały w pracowni na sosnowej półeczce, czekając na ten "swój właściwy czas"... i jako przerywnik powstały takie oto, wiosennie wielkanocne kompleciki.
Pisanki kwieciste pomalowane zostały akrylami i zabezpieczone, tak by można było ja przecierać wilgotną szmatką. Przyznam się, że farbkami posługiwałam się ostatnio będąc na etapie szkoły podstawowej i jak patrzę na te nieporadne paćki to natychmiast dzielnie pocieszam się słowami "pierwsze koty za płoty". Od kilku lat robię akrylowe podchody, ale jak tylko postawię pierwszą plamkę zniechęcam się wynajdując tysiąc powodów przeciw... a że nie taka, że brzydko wyschła, że blada, że rozlana, albo nawet i beznadziejna. Cóż... tym razem postanowiłam przetrwać i przebrnąć przez początki, dalej ponoć jest z górki :)
Pisanki z zajączkami wykonane zostały techniką decoupage. Jest to popularna i niezwykle prosta metoda zdobienia różniastych przedmiotów... i myślę, że wszystkim mniej, lub bardziej znana.
I jeszcze na koniec woskowe jajeczko czerwone... bo, jak mówi rumuńskie przysłowie: "Kiedy zabraknie czerwonego jajka, to nastąpi koniec świata" :) a przecież takich ekscesów nie chcemy;D
Wszystkie szkatułki z wielkanocną zawartością znalazły już swoje domy, co niewątpliwie motywuje nas do dalszych, radosnych działań twórczych w tym kolorowym temacie, a mnie osobiście do zaciętej walki z "syndromem pierwszej plamki";) Pozostaje tylko poczekać nam na świeżą dostawę pachnących, drewnianych skrzyneczek:D
Wszystkie szkatułki z wielkanocną zawartością znalazły już swoje domy, co niewątpliwie motywuje nas do dalszych, radosnych działań twórczych w tym kolorowym temacie, a mnie osobiście do zaciętej walki z "syndromem pierwszej plamki";) Pozostaje tylko poczekać nam na świeżą dostawę pachnących, drewnianych skrzyneczek:D