czwartek, 13 października 2011

Pean pochwalny na cześć Loluni

Koniecznie muszę pochwalić się prezencikami, które dostałam od pewnej utalentowanej osóbki:) Właściwie takowych ślicznych i radujących duszę wytworków rąk niespokojnych mam już sporą kolekcję i to od kilku blogowych, przesympatycznych duszyczek. Tak sobie myślę, że od czasu do czasu, "na raty" będę odsłaniać i prezentować owe tworki jednocześnie zapraszając Was do popodziwiania ich. Zacznę sobie od  Czarnej Loli , która to z niepohamowanym entuzjazmem systematycznie obdarza mnie pięknymi różnościami, rączęta ma złote i talentów co niemiara. Na ten przykład szydełkuje, koralikuje, sutaszuje, wilkinuje, misiuje, świetnie prowadzi auto i jest z wszech miar uniwersalna, bo nawet śpiewać potrafi. Co tu dużo gadać, zobaczcie sami, co też takiego znajduje się w mojej kolekcji rodem z CzarnoLolowego  "po godzinach"...

I tak obdarowana zostałam takimi oto kolczykami:













 A do tulenia mam misia Lucjana, który czasem spełnia się jako podusia


i pochodzi z zacnego rodu Misiów Patysiów 
  


Ech... mimo tego, żem tak obficie obdarowana to i tak nie omieszkałam zapisać się na Candy u Czarnej Loli, tak ta moja miłość do ozdóbek mną bezwiednie rządzi:)  Jeśli ktoś ma ochotę wziąć udział w zabawie, to zapraszam:


Klik w banerek 





  
*** Miłego i twórczego weekendu ***

10 komentarzy:

  1. Cudowności biżuteria a i misie cudnisie:)
    Ja też kocham wszelakie drobiazgi i nigdy nie mam ich dość:)

    OdpowiedzUsuń
  2. *Jaskółeczko
    hihi, kocur już nie miał takiej zachwyconej minki jak ja, gdy zobaczył, że tulę Lucjana:))) teraz łypie na niego zabójczo:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha ha zazdrosny pewnie że jego Pani tuli inne stworzonko:)

    OdpowiedzUsuń
  4. OOOOOOOOOOOOOOOOOOOO... (wiesz jakie "o"):*

    OdpowiedzUsuń
  5. I jak Ci się udało tego miśka tak powyginać??? Hęęę???

    OdpowiedzUsuń
  6. WoW! ale nawałnica cudności :) te kwiatuszki niebieskie BOSKIE! jest czego zazdroscic ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak, kot jest ewidentnie na Lucjana wkurzony. Żeby to się nie skończyło dla Lucjana tragicznie, pod nieobecność pani. Może Lucjanowi jakąś kamizelkę kuloodporną zainstalować? Bo jestem szczerze zatroskana :))
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  8. HAHA! A ja od 2 godzin też mam parę rzeczy, które wyszły z rą uzdolnionej bardzo CZ. L !!!!!!Powiem tyle - zazdraszczajcie! Fotka na moim blogu w poście z dnia dzisiejszego, czyli 14.10

    OdpowiedzUsuń
  9. Misie cudowne, uwielbiam je od dzieciństwa. Mój ulubieniec Różek (od różowego) śpi już ze mną od 30 paru latach i spełnia się w tej samej roli.
    Nic dziwnego, że kociak się zainteresował. Czy to Twoja kicia? Podobna do mojego ukochanego Gizmo.

    OdpowiedzUsuń
  10. *Jaskółeczko
    hehe...jak by nie było to każdy woli, by to go głaskano, a nie jakiegoś pluszaka:DDD

    *Lolunia
    A Ty nie wiedziałaś, że misie od Ciebie bardzo muzykalne są??? rwą się do tańca i wygibasków jak tylko usłyszą jakąś skoczną melodię:DDD

    *M(aniek)
    no właśnie nie mogę się zdecydować, które to ochrzcić "moimi ulubionymi":D

    *Prządko
    Na dziań dzisiejszy kot do sypialni nie ma wstępu, więc bezpieczeństwo Lucjana jest niezagrożone... oczywiście tylko pozornie, bo wiadomo, że koty potrafią przenikać przez ściany:)))

    *Gooocha*
    Ha, byłam, zobaczyłam, zazdraszczam:DDDD

    *Zdolność-tworzenia
    ech... kiedyś miałam takiego pluszowego, powycieranego misia wypchanego trocinami, cudnie szeleścił...:))) do dziś wypominam "winowajcy" jego zaginięcie!!! Był najukochańszym misiem. Twój Różek to z pewnością taki właśnie magiczny miś:) No i staruszek z niego, że hoho :) oj , jakże chciałabym choć raz przytulić mojego Trocinka:)))
    Kocur teoretycznie jest dzikusem i nie jest mój:) a w praktyce to miła kicia, która uważa mnie i N. za swoje stado, chodzi z nami i psem na długie spacery i dokarmia nas znosząc różniaste zdobycze( przy czym dba o naszą zbilansowaną dietę, bo raz myszka, raz żabka lub ptaszek):DDD nigdy wcześniej nie miałam kota z powodu alergii, ale ten skradł mi serce i już nie zważam na kichanie i prychanie:DDDD Ma na imię Maurycy Alejandro, czasem Brysiu. Pojawił się zeszłoroczną wiosną, gdy przyjechaliśmy na sezon do starego domu na odludziu. Gdy jesienią wracaliśmy do miasta, musieliśmy się z kotem rozstać (na szczęście nie martwię się o niego, bo zimą zagląda do sąsiadów)... w tym roku będzie tak samo i już mi się łezka kręci na to rozstanie... ech...

    OdpowiedzUsuń

Podaruj refleksję, myśl, czy też słowo kosmate... Ucieszysz nas tym niezmiernie:D

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...