Ciągnąc dalej opowieść o kwiatach i pisankach nie może zabraknąć u nas lnu. 
Drewniane jajeczka znów zostały przez Norberta porządnie wyszlifowane, wypalone, pomalowane... Miałam zakaz podglądania w trakcie pracy, ale jak już je zobaczyłam, to oczywiście nie mogłam się oprzeć i musiałam przygarnąć taką lnianą parkę. Choć wierzcie mi, bardzo się starałam, w ramach obietnicy noworocznej, która mówi: 
"że przed wejściem w posiadanie jakiegokolwiek przedmiotu
sto razy zastanów się kobieto,
sto razy zastanów się kobieto,
czy aby na pewno przedmiot ten jest Ci do szczęścia niezbędny! "
Cóż... Odpowiedź na to pytanie była krótka i oczywista :)
i tak mam ci ja sobie parkę pisanek wielkości jaj kurzych-
te urzekły mnie najbardziej :)
te urzekły mnie najbardziej :)
Niemniej powstały też większe, jak duże gęsie
 dostały swoje sympatyczne pudełeczka 
i ekologiczne metki... 
ale te pokażę Wam jak w końcu uda mi się je skończyć :)
staram się, ino czasu mi brakuje...
czasami
czasami
:)
***
 
 

One są boskie!!!! Mega!!! Mega!!! Mega!!!
OdpowiedzUsuńwiesz, była swego czasu taka zabawa blogowa w "podaj dalej " :))))
OdpowiedzUsuńchyba coś Ci jesteśmy winni :))))
czekałam, bo to miało być coś wyjątkowego... i chyba nadszedł czas :D
Wspaniałe!!! Nic dziwnego, że przygarnęłaś takie dwa "okazy". :-)
OdpowiedzUsuń:)))) a coś mnie niebieskości ostatnio urzekają :)
Usuń