Skończyłam pleść i ogłaszam debiut papierowej wikliny na MooNacie, od dziś będę Was zamęczać gazetowymi tworami maści wszelakiej. Na pierwszy rzut idzie zapowiadany już koszyczek z kogucikiem, jak widać na załączonym obrazku daleko mu do ideału, krzywaśny, pijany i kostropaty nieco on ci jest, ale już spieszę wyjaśnić, że to dopiero jakoś ze trzeci mój gazetotwór.
A skoro mam w planach uplecenie pokaźniej komódki, to muszę niestety poćwiczyć przed tym wyzwaniem... Ach, marzy mi się taka z zupełnie białych gazet, zadrukowanych ino, nieco szara... smutna... Marzy mi się mebelek do jasnego, ascetycznego wnętrza, bo jakoś teraz właśnie czystych, świetlistych przestrzeni mi trzeba :) Ech, zobaczymy. Na dzień dzisiejszy co do wnętrza milczę, by nie zapeszać, co do komódki to dzielnie zbieram gazety. No i mam wielką słabość do przyglądania się owym splotom :)
Miłej niedzieli Wam życzę kochani,
może warto wybrać się jutro na spacer w poszukiwaniu wiosny?
***
Śliczny koszyczek, ludowy motyw dodaje mu uroku. :) Kiedyś tą papierową wikliną też zamierzam się zainteresować, może latem...
OdpowiedzUsuńPolecam, bardzo wciąga no i najważniejsze: powstaje "coś z niczego" :DDDD
UsuńGratuluję... ja podjęłam kiedyś próbę ale jakoś mi nie szło... ale ciągle mnie ciągnie.
OdpowiedzUsuńWiesz, ja miałam świetna nauczycielkę, a jak ktoś pokarze podstawy i robi to siedząc koło mnie, to uczę się o wiele łatwiej niż z internetu :DDD
UsuńKurczę! Jestem pod wrażeniem, bo nigdy jeszcze nic nie poczyniłam.
OdpowiedzUsuńMoże trzaśniesz jakiś tutorialek?
Ja właśnie nie mam żadnej nauczycielki. Dzisiaj jednak wiłam wianki z naturalnej wierzby i nawet mi się spodobało.
Pozdrówki.
jej, tutorialek... z ochotą, już powypróbowywałam kilka sposobów i wyłuskałam najlepsze, ale muszę jeszcze troszkę nabrać wprawy i poćwiczyć:)
Usuńa wierzbę widziałam, takie gniazdka na pisanki są prześliczne! też bardzo lubię pleść z niej wianki i wiesz co, zrobiłam sobie nawet jeden taki uwity bardzo dokładnie i ściśle, jak wysechł na grzejniku to go polakierowała i tym oto sposobem mam ładną eko- bransoletkę:))))
Ekstra!!!!
OdpowiedzUsuńMoje pierwsze próby to pogniecione po chwili plecenia wszystkie przygotowane rureczki;-)
Śliczny:) Praktyka czyni mistrza:) więc życzę powodzenia:)
OdpowiedzUsuńPowiem krótko - rewelacja! To powinno być w każdym sklepie z polskim rękodziełem w kraju i za granicą.
OdpowiedzUsuńJednym słowem CUDO !!!
OdpowiedzUsuńjej, dziewczyny, ależ się zrumieniłam... dziękuję bardzo!!! Tak się długo nosiłam z tą papierową wikliną, w sumie to nie tylko z papieru. Ogólnie zawsze ciągnęło mnie do gałęzi i takich tam, a to dziecięciem niesfornym będąc coś tam sobie plotłam: szałasy na ten przykład dla całej okolicznej bandy, a to zupełnie niedawno płotek do ogrodu koślawy wymodziłam, taki pod nasturcje...:) Ale tak naprawdę to mam wielki zapał do przetwarzania śmieci i rzeczy niepotrzebnych i to akuratnie daje mi wiele radości... bardzo Wam dziękuję, bo naprawdę ciepło mi się na serduchu zrobiło:))))
OdpowiedzUsuńPięknie wyplecione:) Zastanawiam się co to jest papierowa wiklina? Dziękuję za udział w zabawie, zapraszam jeszcze do Obserwowanych i życzę powodzenia w losowaniu:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
dziękuję, papierowa wiklina to nic innego jak niepotrzebne gazety pocięte na paski i zwinięte w cienkie rurki... świetnie zastępuje wiklinę, a po kilkukrotnym polakierowaniu jest równie wytrzymała :)
Usuńps. już dołączyłam, wcześniej wyświetlała mi się tylko cześć Twojego bloga :D nie wiedzieć czemu :DDDD
Odpozdrawiam ciepło :D
zdolniacha! :) wiklina i papiero.. no no :) jak brat i siostra :)
OdpowiedzUsuńNo własnie, o ten tutek poproszę, bo też chętnie spróbowałabym.
OdpowiedzUsuń